Mozart
Kocurek błąkał się pod Stalową Wolą od dłuższego czasu. Cały pokryty ranami, bez jednej łapki Jak się okazało w lecznicy, nigdy nie był u weterynarza, a po sposobie zagojenia pozostałości łapki, można wywnioskować, że i po wypadku nie otrzymał pomocy. Mimo, że Mozart wyglądał na pierwszy rzut oka na wiejskiego bijatykę, okazał się przecudownym, kochanym i zgodnym kocurkiem. Nawet na warczenie innych kotów nie reaguje, tylko odwraca się na drugi bok i kontynuuje drzemkę Szukamy mu domu, który wynagrodzi mu wszystkie przykre doświadczenia, jakie ma za sobą. Jest już wykastrowany, odrobaczony i zaszczepiony.