Odczarowujemy kocią białaczkę ❣️
Białaczka nie jest, jak twierdzi wielu weterynarzy śmiertelna, nie skraca życia, nie powoduje, że kot jednoznacznie jest chory.
Przeczytajcie, co my mamy na ten temat do powiedzenia – od kilkunastu lat przewinęło się przez nasze mury tysiące kotów (setki felvków) i możemy podzielić się doświadczeniem. Nasze wnioski z tej wieloletniej pracy, są na dużą korzyść dla adopcji felvków.
Kocia białaczka to wirus, nie nowotwór. Większość kotów, u których testy płytkowe pokazały FeLV, nie jest chora – są jedynie nosicielami, a ich organizmy świetnie sobie z tym wirusem radzą.
Wielu takich nosicieli dożywa starości, a objawy nigdy się nie pojawiają. A jeśli się pojawią?
Spokojnie! Najczęściej zaczyna się od powiększonych węzłów chłonnych. Wtedy bardzo skuteczne okazuje się leczenie kocim interferonem: kosztownym Virbagenem lub nieco tańszymi odpowiednikami, np. ukraińskimi.
U większości kotów, taka terapia pozwala wrócić do pełnego zdrowia.
Jeśli jednak objawy białaczki pozostaną, zwykle sprawiają, że mamy po prostu kotka o trochę „słabszym zdrowiu” i musimy poświęcić mu nieco więcej uwagi.
Kotka, ktory nadal potrzebuje miłości i ma jej bardzo dużo do zaoferowania ♥️
To wszystko w dużym skrócie.
Na koniec dodamy, że zarażenie kocią białaczką też nie jest takie proste, a wokół tego tematu również narosło wiele mitów – w wielu lecznicach również 🙁
Istnieją na rynku skuteczne szczepionki na kocią białaczkę, często łączone z tymi standardowymi i wiele osób posiada w domu koty niebędące nosicielami i felvki.
Podsumowując, demonizacja FeLV, przy uwzględnieniu, że koci (i nie tylko koci) świat jest pełen wirusów jest niesłuszna i krzywdząca. Często wynika z braku wiedzy i doświadczenia, niejednokrotnie wśród specjalistów, ale też że zwykłego braku chęci zgłębienia tematu.
Na zdjęciach nasza Zulka. Niespełna dwuletnia kotka – nosicielka FeLV, u której terapia kocim interferonem przyniosła dobre efekty i która jest obecnie bezobjawowa i korzysta z życia na całego 💖