Ostatnio pisaliśmy o kociej mamie karmiącej maluchy przy wjeździe do garaży – przy ul. Poniatowskiego w Stalowej Woli. Nasz post zrobił jednak więcej szkody


Ostatnio pisaliśmy o kociej mamie karmiącej maluchy przy wjeździe do garaży – przy ul. Poniatowskiego w Stalowej Woli. Nasz post zrobił jednak więcej szkody, niż pożytku. Kiedy tam się zjawiliśmy, przy kotach stał tłum gapiów. Nie żeby ktoś był chętny do pomocy. Po prostu żywa atrakcja 🤬
W międzyczasie zgłosiła się Pani chętna przyjąć koty na tymczas, aby nie były już zagrożone.
Nasza wolontariuszka dniami i nocami polowała na półdzikie kotki i trudną we współpracy mamusię, a kiedy w końcu się udało, pani się wycofała. Tłumaczyła to tym, że sąsiedzi komentowali „a po co to brać”, a ona nie chciała wbrew nim.
No tak… kotka jest bezdomna od wielu miesięcy i nikt z mieszkańców pobliskich bloków nie zainterweniował..

Po raz kolejny stanęliśmy przed sytuacją dramatyczną. Musieliśmy wypuścić już złapane koty…albo narazić je na śmierć w wyniku wirusów w kociarni…
Na szczęście, wolontariuszka – nie mając w zasadzie możliwości ani zgody domowników, przyjęła je bardzo awaryjnie na kilka dni.
Ponieważ kociaki zostały złapane wcześniej zdążyły się już bardzo stęsknić za mamusią. Tak wyglądało ich powitanie po dwóch dniach rozłąki 🥰
Mamy nadzieję że teraz wszystko będzie już dobrze, ale bardzo bardzo potrzebujemy domu tymczasowego na kilka tygodni. Jeśli ktoś ma więcej miejsca w mieszkaniu i chciałby udostępnić kawałek podłogi tej kociej rodzince, prosimy o pomoc 🌹

Źródło: