Pewnego dnia


Pewnego dnia, do naszych fundacyjnych drzwi zapukał pan, który przejeżdżając przez las nieopodal Stalowej Woli, zauważył małą puchatą kulkę, zupełnie samą – wołającą o pomoc.

Koteczka, mimo przepełnienia, została przyjęta do jednego z naszych domów tymczasowych. Podkreślamy tu, że każde nasze przyjęcie kociego maluszka, wiąże się z ryzykiem zakażenia wirusami…jednak nie było innego wyjścia. Malutka była zziębnięta i bardzo głodna. Kilka minut wisiała nad miską z wodą, uzupełniając zapewne kilkudniowe braki w nawodnieniu.

Dzień później otrzymaliśmy zgłoszenie, że w lesie na Jamnicy są jeszcze dwa kociaki, które chowają się w krzakach. Nie mogliśmy ich już nigdzie umieścić, lecz jak się później okazało, zgłaszający również nie złapali dzieciaków i pojechali do domu.

Kompletnie załamani, pojechaliśmy na miejsce…nie moglibyśmy spać wiedząc, że one tam są – tym bardziej, że na kolejne dni zapowiadane były deszcze i znaczne ochłodzenie.

Nie mieliśmy pojęcia gdzie je umieścimy, ale odruch ratowania życia był silniejszy niż racjonalne myślenie.

Kociaki wciąż tam były, a my zdążyliśmy tuż przed nocą. Łapanie ich trochę zajęło, ale dzieciaki musiały być już mocno głodne, gdyż jedzonko po godzinie nawoływania, wygrało ze strachem.

Co się okazało?

Maluszki są identyczne, jak na początku opisywana koteczka. Różniły się tylko tym, że siedziały o głodzie dzień dłużej 🙁

Zostały dołączone w kenelku do siostrzyczki i od tamtego czasu są pod opieką bardzo przeciążonej opiekunki.

Niestety, osłabienie i kontakt z wirusami fundacyjnymi zrobiły swoje.

Maluchy złapały kaliciwirusa. Nie chcą jeść, wymiotują, mają czerwone gardełka pokryte bolesnymi bąblami i nadżerkami. Ich cierpienie zdaje się nie mieć końca…

Bardzo prosimy o pomoc w ich leczeniu 🙁

My naprawdę nie dajemy już rady.

Link do zbiórki w komentarzu.
Dane do przelewów:
26 1090 2750 0000 0001 2134 8540 (w tytule: kociaki z lasu)
lub:
Paypal: info@kociawyspa.org

Źródło: