Pisać, czy nie pisać?
Pisać! O tym jak nie należy postępować, należy pisać i tak też uczynimy.
Dziś w atmosferze wielkiej nieprzyjaźni, wrócił z adopcji Roger. Kocurek – nosiciel wirusa FeLV, pojechał do nowego domu kilka miesięcy temu. Kontakt po adopcji wskazywał na to, że wszystko u niego w porządku i od pierwszych chwil cudownie się zaaklimatyzował w nowym miejscu.
Jednak, dziś telefon: „kocurek ma objawową białaczkę, jego wyniki są bardzo złe, a my nie damy rady go dłużej leczyć, chcemy go oddać. Poza tym ma wielki wiszący brzuch.”
Słabe wyniki badań oraz duży brzuch niepokojąco wskazują na prawdopodobieństwo FIPa, o czym wie każdy, kto kiedykolwiek miał z chorobą coś do czynienia.
Od opiekuna dowiedzieliśmy się też, że choroba kota, według opinii weterynarza, spowodowana była faktem, że kot dostawał sterydy będąc jeszcze podopiecznym fundacji (!!!???).
Poprosiliśmy o zbadanie, czy w brzuchu jest płyn, lecz opiekun był temu bardzo niechętny, twierdząc, że wystarczająco środków przeznaczył już na badania i leczenie. Kazaliśmy więc kotka przywieźć…nawet jeśli okaże się, że to FIP – zostanie poddany eutanazji wśród ludzi którzy go kochają i się o niego troszczą.
Tak więc, Roger przyjechał prosto do naszej zaprzyjaźnionej lecznicy, a opiekun odmówił wejścia do środka w celu zweryfikowania, co kocurkowi faktycznie jest. Uznał, że nie ma sensu.
Wręczył wyniki badań, kota (Roger wygląda kwitnąco) i reklamówkę z kilkoma zabawkami innymi akcesoriami.
Jak tam wyniki badań, zapytacie…otóż, wyniki badań idealne!
Na pytanie o objawy tej strasznej choroby, z którą nie dali sobie już rady, odpowiedział, że sierść mu nadmiernie wychodzi.
Tak więc, Kochani…nie piszemy tego, aby pana byłego opiekuna hejtować. Szkoda na to energii…
Piszemy to po co, aby pokazać inną drogę rozmów. Wystarczyło podać przyczynę zwrotu kota z adopcji: „nie mogę się do kota przyzwyczaić”, „miałczy w nocy, a ja mam słaby sen”, „nie mam dla niego czasu”, „chyba to nie dla mnie”. Oszczędziłoby nam to całego dnia rozmyślań, że zobaczymy naszego ukochanego Rogera tylko po to, aby się z nim pożegnać.