Takie małe przypomnienie, dlaczego warto ratować i dlaczego warto robić to samodzielnie, zamiast zgłaszać do przeciążonej do granic możliwości fundacji.
Tego kociaka nie mogliśmy uratować, z powodu braku wolontariuszy i bezpiecznego miejsca. Na posta zareagowali wspaniali ludzie, którzy po prostu pobiegli ratować kociego malucha.
Im zawdzięcza życie i to im było dane patrzeć na ta piękną przemianę z wystraszonego i głodnego kociaka w szczęśliwego, zdrowego dorosłego kotka.
Kochani…otrzymujemy tak wiele zgłoszeń. Wszystkim wkoło się wydaje, że jest nas sztab ludzi, którzy tylko czekają na kolejną interwencję. Nie pokazujemy tego, lecz w naszej fundacji brakuje rąk do pracy nawet przy naszych obecnych kotach, a odpowiedzialność za całą organizację ponosi jedna osoba. Brakuje nam bardzo zaangażowanych wolontariuszy, z motywacją do działania i zasobami czasu do pomocy. Często próbujemy pomóc na tyle ile możemy, ale słyszymy głosy rozczarowania i pretensje, że po prostu nie zabierzemy kota, aby problem zniknął raz na zawsze z oczu zgłaszającego.
Miejcie serca, dla tych kotów i dla nas <3
Każda odmowa to dla nas stres i ból, ale nie uratujemy własnymi rękami całego świata.