Te dwa maluszki trafiły do nas późną jesienią ubiegłego roku


Te dwa maluszki trafiły do nas późną jesienią ubiegłego roku. Oba mocno schorowane, cierpiące i tęskniące za mamusią.
Niestety kocie wirusy (najpierw koci katar, a później kaliciwirus), nie chciały odpuścić i jak to często bywa u kocich dzieci, zaatakowały także oczka tych niewinnych puchatych kuleczek.

Mimo usilnej walki z infekcją i codziennych wizyt u weterynarza, oba maluchy zaczęły tracić wzrok. Zaczęło się od mętnienia i zaczerwienienia rogówki, potem pojawiły się owrzodzenia.

Ich jedyną szansą jest leczenie u profesora okulisty w Lublinie, który uratował wzrok już kilkudziesięciu naszym podopiecznym.

Takie leczenie wymaga dalekich dojazdów, całej masy leków i ogromnej cierpliwości w zakrapianiu oczu aż kilkadziesiąt razy dziennie.
Stawka jest duża – wzrok, który posłuży im na całe życie.
Są jeszcze takie malutkie i tak niewiele widziały. Zasługują na to żeby doświadczać fascynującego świata wszystkimi zmysłami 🙁
Bardzo prosimy Was o choćby symboliczną pomoc w zapewnieniu im odpowiedniego leczenia, a my gwarantujemy, że będziemy jeździć z nimi do specjalisty tyle razy, ile będzie potrzeba.
Będziemy też kropić oczka nawet i milion razy dziennie, aby uratować oczka.
Dla chętnych do pomocy:
Link do zbiórki w komentarzu.
I dane do przelewu:
26 1090 2750 0000 0001 2134 8540 (w tytule: na ratowanie wzroku kociaków)
lub:
Paypal: info@kociawyspa.org

Źródło: