To co się zadziało w ostatnią dobę to prawdziwy „efekt motyla” <3 Przeczytajcie historię: Ten kociak miał naprawdę wiele szczęścia w nieszczęściu. Znaleziony na jednej z wsi...bardzo daleko od nas i daleko od jakiejkolwiek innej organizacji, która mogłaby mu pomóc. Zgłosili go ludzie, których już tam nie było - musieli wyjechać. Kociak był zamknięty w kotłowni, w budynku, w którym nikogo nie było. Był doglądany przez osobę bez doświadczenia z kotami, która nie miała pojęcia jak mu pomóc, ale był już też tak słaby, że nie jadł i tylko czekał na śmierć. Nikt też nie mógł jechać po niego, gdyż było już późno, a kilometrów do pokonania wiele. Tymczasem, nasza druga interwencja, dotycząca małych kociąt ze wsi, spotkała się z bardzo szerokim odzewem i ofertami pomocy. Jedną z nich była wiadomość od Pani, która mimo iż mieszka około 100 km od Stalowej Woli, zaoferowała, że jest skłonna jechać choćby w nocy, jeśli to miałoby uratować życie. Tamte kociaki już były zabezpieczone, lecz zapytaliśmy czy nie pomogłaby innemu - na którego nie mamy kompletnie pomysłu. Pani wsiadła w samochód grubo po 22 w nocy i pojechała - prawie 1,5 godziny w jedną stronę, aby odebrać kociaka. Chyba sami aniołowie ją do tego nakłonili (albo ona jest jednym z nich). Kociak znaleziony został blady, zimny, nie miał siły jeść... Do rana by nie przeżył. Dziś, jest już w lecznicy, gdzie lekarze próbują go ratować. Parametry krwi nie są najgorsze, ale kociak jest skrajnie odwodniony, a jego temperatura ciała to jedyne 35 stopni. Obiecaliśmy pomóc w opłaceniu weterynarzy, stąd prośba do Was. Wesprzyjcie grosikiem zbiórkę, abyśmy nie musieli zostawiać "Pani Aniołowej" z kosztami... Zbiórka na malucha w komentarzu. Dane do przelewów: 26 1090 2750 0000 0001 2134 8540 (w tytule: kociak z Borowa) lub: Paypal: info@kociawyspa.org