Pimpuś - obecnie na leczeniu
Pimpuś to starszy, schorowany kotek, przyjęty przez nas ze schroniska. Przez długi czas był tam leczony. Trafił do nas z dużym bólem, uporczywym, mokrym kaszlem, a wkrótce po przyjęciu zaczęły się biegunki.
Jest pod specjalną opieką weterynaryjną obejmującą walkę z przewlekłym bólem, wynikającym prawdopodobnie ze zwyrodnień, udało się wyleczyć stan zapalny dolnych dróg oddechowych, a jego brzuszek w końcu przestał boleć …
Niemniej jednak, opieka nad tym cudownym kocim staruszkiem, wymaga bardzo dużo uwagi, a także środków finansowych.
Obecnie leczymy infekcję oczka, lecz możliwe że konieczna będzie również wizyta u okulisty w Lublinie 🙁
A może ktoś zechciałby zostać wirtualnym opiekunem Pimpusia?
Leo
Ta historia na długo pozostanie w naszej pamięci, choć jej zakończenie jest jeszcze wielką niewiadomą 🙁
Wieczorem otrzymaliśmy informację o kociątku leżącym w upale przy słupie oświetleniowym na terenie jednej z wsi pod Stalową Wolą. Według relacji zgłaszającej, maluch miał problemy z chodzeniem, a wokół latały muchy 🙁 W pobliżu, nie było domów mieszkalnych, a jedynie cmentarz i pola, więc pewnie został tam wyrzucony. Kociątko było bardzo słabe, a przy ogonku widać było głęboką ranę.
Poprosiliśmy, aby niezwłocznie przywieźć malucha – nie można było go tak zostawić, gdyż było to jednoznaczne ze skazaniem go na śmierć.
To co ujrzeliśmy na miejscu przerosło nasze najgorsze koszmary. Koci maluch został przywieziony w papierowej torbie – słaby i przerażony. Rana ogromna, jak po pogryzieniu – pełna larw, zjadających maluszka żywcem. Widok był straszny 🙁
Po wielu wykonanych telefonach, udało się znaleźć pomoc weterynarza (ogromne podziękowania dla Pani doktor Montusiewicz, za reakcję – nie jest łatwo znaleźć pomoc po godzinach). Maluch już po chwili był w lecznicy. Rozpoczęło się usuwanie setek larw z rany. Według pani weterynarz, to był ostatni moment, aby uratować temu kociemu dziecku życie. Larwy zjadały go żywcem, robiąc w jego małym ciałku tunele i przedostając się coraz głębiej.
Niestety, są to przypadki bardzo trudne do leczenia. Larwy są często głęboko i mogą być dziś niewidoczne, a wychodzić w kolejnych dniach. Mogą też dostawać się do organów wewnętrznych, a wtedy dla kociaka nie będzie ratunku. Dlatego też rozważamy opiekę szpitalną dla maluszka, na którą jednak obecnie nas nie stać 🙁
Dodatkowo, rana jest bardzo duża i widać już martwicę, więc konieczna będzie operacja, której też obecnie nie jesteśmy stanie sfinansować.
Sytuacja fundacji jest teraz bardzo trudna 🙁 Przypadków pilnych i trudnych jest bardzo wiele, a kwestia spłaty zobowiązań za ich leczenie staje się dla nas niewykonalna.
W przypadku tego malucha, konieczne jest także podanie drogiej surowicy, gdyż kociak, siłą rzeczy, ma kontakt z groźnymi wirusami, będąc pod naszą bezpośrednią opieką. Leczenia wymagają też biegunki na które malec cierpi i świerzbowiec uszny.
Mały Leo powolutku wraca do zdrowia. Rana się goi, a po larwach nie ma śladu.
Boimy się jednak o kocie wirusy, na które maleństwa pod naszą bezpośrednią opieką, są zawsze narażone.
Na tą chwilę kociak odzyskuje radość życia, a takiej wdzięczności i miłości do człowieka, już dawno nie widzieliśmy ♥️
WIRTUALNY OPIEKUN:
Dzordż
IWANKA
Dragon - obecnie na leczeniu
Otrzymaliśmy zgłoszenie dotyczące kocurka, który przyplątał się podczas wojskowych ćwiczeń, w okolicach Radomyśla nad Sanem. Ogłoszenie na fb nie dało rezultatów, więc postanowiliśmy dowiedzieć się co się z nim stało. Staramy się nigdy nie zostawiać kotów potencjalnie potrzebujących pomocy, a wiedzieliśmy, że mógł on być po prostu przez kogoś porzucony i pozostawiony na pastwę losu. Jak się okazało, wojsko wspaniale zajęło się kotkiem – nakarmili, wygłaskali, a sanitariusze wstępnie opatrzyli rany. Żołnierze nie będą tam jednak stacjonować zbyt długo, a kotek Dragon wkrótce straciłby opiekunów. Wysłaliśmy tam naszego wolontariusza, z nadzieją, że zabranie go do Kociarni, będzie już szczęśliwym zakończeniem tej historii… Nie mogliśmy się bardziej mylić… Już w fundacji, oprócz ran na głowie i pyszczku, zauważyliśmy ogromny stan zapalny w uszach. Dodatkowo, kotek się przewraca i traci równowagę, chodzi na sztywnych łapkach i załatwia się pod siebie 🙁 Nigdy nie spotkaliśmy się z takim przypadkiem i trudno nam nawet zadecydować w którą stronę powinna ta diagnostyka pójść. Zleciliśmy komplet badań i wdrożyliśmy leczenie. Wkrótce, jeśli leki nie przyniosą pożądanych efektów, konieczna będzie wizyta u kociego neurologa :/
Kocurek dostał na imię Dragon, na prośbę żołnierzy, a imię pochodzi od nazwy manewrów wojskowych NATO, które właśnie odbywają się w naszych okolicach i do których nasz koci Dragon dołączył 🙂 Kotek, mimo choroby, jest chyba najszczęśliwszą i najbardziej wdzięczną istotą, jaką widzieliśmy <3 Wspólnie możemy mu pomóc
Hugo
Tego kocurka zgłoszono nam kilkukrotnie, z terenu kościoła w Stalowej Woli. Dochodziły do nas sprzeczne informacje… Jedni twierdzili że kocurek jest wychodzący, inni że cały czas przebywa pod samochodem, a nigdy wcześniej go nie widzieli.
Nie chcieliśmy ryzykować sytuacji, że kot potrzebujący pomocy, zostanie na ulicy bez opieki. Cały czas szukaliśmy opiekuna, lecz kawaler został zabezpieczony w kociarni.
Okazało się, że jest kastrowanym kocurkiem, co oznacza, że kiedyś miał dom. Miał na sobie całą tonę kleszczy i dopiero drugi preparat pozwolił je w całości usunąć 😖
Hugo – bo tak go nazwaliśmy, jest bardzo kulturalnym kocurkiem, który świetnie odnajdzie się w domu jako koci jedynak. Inne koty toleruje, ale nie potrzebuje ich do szczęścia. Dużo bardziej ceni sobie towarzystwo człowieka.
Jest już dwukrotnie odrobaczony i zaszczepiony.